BieganieMaratony - do 2011NYC Marathon 2011

Polscy maratończycy w nowojorskim konsulacie

„Wspaniała atmosfera, niezwykły doping” – dzielili się w poniedziałek wrażeniami o nowojorskim maratonie jego polscy uczestnicy. W Konsulacie Generalnym RP podczas tradycyjnego już spotkania pojawili się także sportowcy niepełnosprawni, którzy dzień wcześniej odnieśli spektakularne sukcesy.

Wśród kobiet najlepsza była Renata Kałuża z Zakopanego, która wygrała w konkurencji rowerów ręcznych z czasem ok. 1:40. „Czuję się doskonale, aczkolwiek jestem bardzo zmęczona po takim dystansie i tak trudnej trasie” – powiedziała Polka „Nowemu Dziennikowi”. Jak dodała, był to już chyba jej 10. maraton, po raz pierwszy jednak startowała w Nowym Jorku. Jej zdaniem nowojorska impreza różni się od innych przede wszystkim wspaniałą atmosferą.
Pod nieobecność Rafała Wilka, który zajął drugie miejsce w 'handcyckle division’, najlepszym z niepełnosprawnych polskim sportowcem, który pojawił się w konsulacie, był szósty w tej konkurencji Robert Nowicki. Był on zadowolony z występu.

Poprawiłem swoje miejsce o jedną pozycję, bo przed dwoma laty byłem siódmy. Przyjechałem w czasie ok. 1:35, toteż jest progres. Za sześć lat będę pierwszy” – powiedział pół żartem pół serio „Nowemu Dziennikowi” Nowicki.

Startujący w regularnym biegu Polacy nie dorównali swym niepełnosprawnym kolegom, ale pokonali wielu spośród 45 tysięcy uczestniczących w maratonie konkurentów.

Najlepszą z kobiet okazała się Ewelina Trawińska. Zajęła ogólnie 5669. miejsce, a wśród kobiet była 836. z czasem 3:30:55. „Biegam od dwóch lat, ale jest to mój pierwszy maraton” – wyjaśniła. Pytana, co ją do tego skłoniło, powiedziała, że „nie miała wyjścia”, wskazując na męża Adama Kuklińskiego. Oboje mieszkają w Nowym Jorku, na Queensie, ale reprezentowali Polskę. Adam Kukliński był najlepszy z Polaków. Zajął 372. miejsce (347. pośród mężczyzn) i – jak przyznał – wyprzedziło go kilka kobiet, które biegają zawodowo. „Najtrudniejsza nie jest kwestia, czy ukończę, tylko czas, w jakim przybiegnę” – powiedział.

Wszyscy zawodnicy zwracali uwagę na niezwykłą atmosferę nowojorskiej imprezy i towarzyszący jej świetny doping. Zauważyli też, że trasa z mostami i podbiegami była trudna. „Największe wzruszenie, które doprowadziło mnie do łez, przeżyłem, kiedy jakiś starszy pan krzyknął: 'Jeszcze Polska nie zginęła’. Było to coś wspaniałego” – zapewnił Irek Pachliński z Poznania.

Zgromadzonym przy Madison Avenue maratończykom serdecznie gratulowała konsul generalna Ewa Junczyk-Ziomecka. „Wszyscy jesteście zwycięzcami, choć nie wszyscy macie medale” – powiedziała. Wręczyła pamiątkowe puchary Trawińskiej, Kuklińskiemu, a pod nieobecność Wilka trofeum odebrał przedstawiciel klubu Achilles, który opiekował się niepełnosprawnymi sportowcami.

Wszyscy niepełnosprawni sportowcy biorą udział w maratonie z przewodnikami. Jednym z nich był syn naszego redakcyjnego kolegi Jarka Armatysa, Krzysiek. „Jest to rodzaj służby, pomocy. Mógłbym biegać sam jako zawodnik, ale nie miałbym pewnie takiej satysfakcji” – zapewnił.

Nowojorskie spotkanie zakończył toast szampanem na cześć wszystkich maratończyków.